W nocy z piątku na sobotę, rząd z prezesem rady ministrów - Mateuszem Morawieckim - na czele wprowadził stan zagrożenia epidemicznego na terenie całego kraju. Tym samym zamykając do odwołania lokale gastronomiczne i centra handlowe.
Restauracje mogą jednak pracować pod warunkiem sprzedaży „na dowóz”.
Zamknięte zostały natomiast puby i bary. Przedsiębiorcy prowadzący biznes w tej branży, nie mogą sprzedawać usług w dostawie. Bez wątpienia będą należeć do grupy, która poniesie największe straty.
O kilka słów na ten temat poprosiliśmy właściciela jednego z pruszkowskich koktajlbarów. O wyzwaniach i problemach jakie czekają tą branżę rozmawialiśmy z Adrianem Mamalą.
Adrian Mamala: Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że decyzja jest słuszna. Chociaż bolesna. W mojej opinii nawet bez rozporządzenia rządu, lokale tego typu musiałby się zamknąć. Proszę tylko spojrzeć na pruszkowskie opustoszałe ulice.
Red.: Czy w twoim odczuciu zamknięcie lokali gastronomicznych może doprowadzić do upadku kilku przedsiębiorstw?
Adrian Mamala: Tak. Podejrzewam, że wielu właścicieli gastronomii nie podniesie się po tym. Oczywiście wszystko zależy od tego, ile to wszystko potrwa. W moim przypadku, to już starty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Dodam również, że koronawirus „dopadł” moją firmę w trakcie realizowania nowej inwestycji. Jednym słowem jest źle.
Red.: Czy istnieje jakiś "plan B", szczególnie dla młodych przedsiębiorców, którzy często otwierają swój biznes „na kredyt”?
Adrian Mamala: Oczywiście, są to tak zwane „wakacje kredytowe”, dzięki którym przedsiębiorcy mogą zatrzymać spłatę rat na trzy miesiące. Pomóc próbuje też ZUS, odraczając na trzy miesiące składki. Chociaż sam nie jestem do tego przekonany. Po upływie odroczenia trzeba będzie płacić podwójne składki.
Red.: Jak myślisz, co może sprawić największy kłopot przy miejmy nadzieję szybkim powrocie do codzienności?
Adrian Mamala: Największą niewiadomą są sprawy związane z opłatami czynszów za lokal. Już tłumaczę. Opłata za wynajem lokalu, to spory koszt stały prowadzenia przedsiębiorstwa. Trudno będzie go opłacić bez płynności finansowej. Mam jednak nadzieję, że państwo wyciągnie do nas pomocną dłoń i wszyscy wyjdziemy z tego bez szwanku. Skoro nie możemy korzystać z lokalu, to nie powinniśmy płacić, tyle co przy normalnym jego funkcjonowaniu.
W galeriach handlowych nie kupimy między innymi: sprzętu RTV i AGD, odzieży, zabawek, książek czy gazet, co nie znaczy, że nie zrobimy w nich żadnych zakupów. W centrach otwarte powinny być sklepy spożywcze, drogerie, apteki, pralnie chemiczne oraz placówki bankowe.
Chociaż rozporządzenie premiera Morawieckiego ma obowiązywać do odwołania, to poinformował on, że utrudnienia wstępnie planowano na 10 dni. Oznaczałoby to, że już 24. marca galerie handlowe i cała gastronomia wróci do normalnej pracy. Szef rządu podkreślił jednak, że w razie potrzeby przepisy zostaną wydłużone o kolejne 20 dni. Jeżeli po tym czasie sytuacje się nie poprawi, nie wyklucza się kolejnego wydłużenia. Tym razem trzydziestodniowego.
artyłuł redakcji serwisu informacyjnego "Panorama - Informacje z Regionu"
chcesz zgłosić nam interesujący temat? Napisz do nas: redakcja@telkab.pl