facebook

Pomysł Porozumienia

Od kilku dni czytamy i słyszymy pogłoski o narastającym konflikcie w obozie zjednoczonej prawicy. Według ostatnich doniesień spór toczy się wokół zaplanowanych na 10 maja wyborów prezydenckich na linii prezes PiS - Porozumienie Jarosława Gowina. Wedle wyciekłych informacji, Gowinowi zostało postawione ultimatum: albo Porozumienie poprze przeprowadzenie wyborów, albo członkowie ugrupowania Gowina pożegnają się z funkcjami w rządzie. Konflikt dodatkowo miał zaostrzyć fakt, że Porozumienie kategorycznie odrzuciło przeprowadzenie wybory w całości korespondencyjnie.

 

Co ciekawe wszystkie środki przekazu mające informatorów w obozie Zjednoczonej Prawicy, podawały, że Gowin odrzucił ultimatum Jarosława Kaczyńskiego i miał przekazać swoim ministrom, że mogą stracić swojej posady.

 

Stąd chyba nikt się nie spodziewał stanowiska Porozumienia, wygłoszonego 3 kwietnia.

 

„Wybory 10 maja nie mogą się odbyć, to jest rzecz oczywista z punktu widzenia danych medycznych. Jednocześnie mamy takie, a nie inne realia konstytucyjne. Zmiana terminu wyborów może się odbyć wyłącznie w zgodzie z konstytucją. Jest pytanie o możliwy termin. Nie ma pewności czy wybory mogłyby odbyć się ze względów epidemiologicznych latem, czy mogłyby odbyć się jesienią, natomiast wszystkie dane naukowe wskazują, że bezpiecznym terminem jest przesunięcie wyborów prezydenckich o dwa lata. Taka zmiana jest możliwa poprzez zmianę konstytucji i dzisiaj my posłowie Porozumienia taki projekt przedstawiamy. To jest projekt przewidujący systemową zmianę, polegającą na wprowadzeniu w Polsce jednej, siedmioletniej kadencji prezydenckiej z równoczesnym szczególnym rozstrzygnięciem, polegającym na przedłużeniu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy o dwa lata, przy założeniu, że obecny pan prezydent nie będzie już kandydował za dwa lata” - poinformował na konferencji prasowej Jarosław Gowin.

 

Wcześniej na antenie Polskiego Radia, prezes PiS - Jarosław Kaczyński - na pytanie dotyczące przełożenia wyborów odpowiedział, że zmiana daty głosowania o rok z punktu widzenia prawa byłaby nielegalne. Zaznaczył jednak, że jedyną szansą na przełożenie wyborów jest zmiana w konstytucji wydłużająca kadencję prezydenta nie o rok, a więcej.

 

Jeżeliby spojrzeć na podział mandatów, przy założeniu, że Zjednoczona Prawica zagłosuje jednomyślnie, to dalej byłoby to za mało na wprowadzenie zmian. W tym przypadku potrzebne jest aż 3/4 głosów stanowiących konstytucyjną większość. W tym momencie PiS posiad 235 z 460 mandatów. Do wprowadzenia zmian konstytucyjnych potrzebuje ich aż 307. W takim razie, żeby przepchnąć nowelizację partia rządząca potrzebowałaby głosów opozycji. Przypomnijmy, że zamiany zatwierdzić musi także senat, w którym większość ma opozycja.


Specjalnie dla nas sprawę skomentował politolog Andrzej Wojewoda:


„Nie sądzę, żeby to w ogóle mogło dojść do skutku. Może trochę wyprzedzę przyszłość, ale wydaje mi się, że jest to pewnego rodzaju ultimatum postawione opozycji - wybory zostaną przełożone, jeżeli poprzecie nasz projekt, w innym przypadku odpowiedzialność spadnie na was. Niestety może to również zrodzić nową retorykę partii rządzącej, a mianowicie - konstytucja związała nam ręce (patrz: dlatego trzeba ją zmienić). Zakładam, że prawdopodobnie partie już rozpoczęły rozmowy i niedługo przedstawią nam „kompromis”, czyli wybory w 2021 roku.”

 

artykuł redakcji serwisu informacyjnego "Panorama - Informacje z Regionu"

chcesz zgłosić nam interesujący temat? Napisz do nas: redakcja@telkab.pl